wtorek, 14 grudnia 2010

... o syndromie butów

M: Fajne były.(mając na myśli widziane kilka stoisk wcześniej czarne czółenka)
K: No.
M: Ciekawe ile kosztowały?
K: I jak wyglądają na stopie?
M: Trudno się mówi. Będą inne.

          ______________________________

M: Te buty cały czas chodzą mi po głowie.
K: Mi też...
M: To co jedziemy po nie jutro?
K: O 9-tej pod metrem?
M: O 9-tej.

          _______________________________

K: Świetne są.
M: I ta cena - super.
K: Bierzemy?
M: No raczej. I tak na przyszłość : zawsze pytamy się o cenę, zawsze przymierzamy, zawsze rozpatrujemy za i przeciw aby kupić od razu a nie nie spać po nocach myśląc czy jutro jeszcze będą na nas czekać.
K: Zgoda.
M: To od dziś będziemy nazywać syndromem butów.
K: Syndrom butów!

Znacie to z własnego doświadczenia?
Wiedziałam,że nie jestem z tym sama. Niby banalna rzecz - jak nam się coś podoba - poświęćmy temu dłuższą chwilę. Może warto zapytać o cenę, odszukać odpowiedni rozmiar, albo zwyczajnie zastanowić się czy jest nam to potrzebne.
W pewnym sieciowym butiku pokazała się ostatnio "moja" bielizna w granatowym kolorze. Moja, bo już jeden komplet spoczywa sobie bezpiecznie w mojej bieliźnianej szufladzie. Prosty, uniwersalny krój.Jednokolorowy materiał z boskim haftem. Nie można w tym źle wyglądać. Nauczona doświadczeniem - spojrzałam na cenę - bez zmian wysoka, ale warto. Przymierzyłam...sztuczne światło świetlówki w przymierzalni zrobiło ze mnie potwora w czymś ładnym, ale jeszcze się nie poddawałam. Czy ja tego potrzebuję? Daaaaaa, no raczej,ale...
Odwiesiłam na miejsce. To chyba nie TO.

Nie miałam pojęcia, że w tym sklepie dział z książkami zrobili. Może maja tam coś ciekawego.
Dziecięce...wampiry...gotowanie...fotografia...poradniki...albumy... o albumy... o album o modzie.
Kurcze, fajny jest. No no... I zdjęcia i historia. I najważniejsze domy mody opisane. Super. Zdecydowanie muszę ją mieć! Muszę ją mieć. Muszę ją mieć?
E tam, po co mi? No niby fajna, ale nie ma co. Idziemy dalej.

Już w drodze powrotnej do domu kołaczą mi się myśli po głowie.
Bielizna była boska i nawet zdecydowanie BOSKA. Przecież na coś takiego polowałam. I co tam to światło świetlówek. Chrzanić je. Przecież dobrze wiem, jak uroczo w niej wyglądałam. A jak by tak na nią założyć tę pasiastą koszulę i rurki...baleriny,obowiązkowo i nowa torba. Właśnie! Cholera syndrom butów. Nie zasnę. A jak wykupią mój rozmiar? O w mordę. Masakra, nie wolno Ci myśleć o najgorszym.
Książka też byłą świetna. Tyle informacji. Cudo, przecież lepsza się nie trafi zwłaszcza po polsku.Może w tej anglojęzycznej księgarni będzie coś fajnego, ale tam raczej nastawiają się na zdjęcia, a tu było tyle treści.I tylko dwa egzemplarze stały na półce... A przecież już tyle razy sobie obiecałam...

Dwa dni później - nie no bez przesady, aż tak długo nie musiałam się zastanawiać,ale nie miałam kiedy podjechać do centrum - syndrom butów zażegnany! Bielizna leży sobie spokojnie w szufladzie a książka...a książka czeka na swoją kolej do przeczytania i zerka na mnie od czasu do czasu z półki przy drzwiach.
Mogę spać spokojnie, moje skarby są w dobrych rękach.