czwartek, 19 lutego 2009

... o konwersacjach

"(...) Są rzeczy w życiu, których kobiety nie rozumieją. Zdają sobie natomiast sprawę z potęgi słów, a na domiar złego umieją się nimi świetnie posługiwać, używając ich jak sztyletu.
To dlatego kobiety nigdy nie toczą wojen. Nie muszą. Za pomocą ostrego języka potrafią poszatkować wroga szybciej, niż krajalnica posieka główkę kapusty. Przychodzi im to bez większego wysiłku, w istocie często robią to z prawdziwą radością."- "Winnica w Toskanii" Ference Mate -

Zabrzmi to przerażająco, ale... zgadzam się z tym uroczym panem.
Jestem kobietą i nie ma dnia, aby mnie coś nie zadziwiło swoją jakże pochłaniającą niezrozumiałością. Nie rozumiem rzeczy błahych jak radości z zasypującego nas śniegu, który lada dzień zacznie topnieć i dla odmiany - zalewać nas, a kończąc na problemach globalnych jak bagatelizowanie światowego kryzysu już chyba na każdej płaszczyźnie.
Przyznaję się,( choć niechętnie) do swojej słabości.
Idąc dalej za autorem, stwierdzam, że nie wszystkie kobiety potrafią dostrzec prawdziwą potęgę słów. Tylko im sie wydaje, że wiedzą co z nimi począć, ale w rzeczywistości są jedynie berbeciami w pieluchach raczkującymi po dywanie w salonie z tymi swoimi żałosnymi tekstami w rodzaju "To już mnie nie kochasz?" czy "Uważasz, że ona jest ładniejsza ode mnie? "
Mam przyjemność należeć do kobiet, które wiedzą co z czym się je!
Ja nigdy nie walczę.
Walka zaślepia ludzi. Traci się wówczas zmysł zdrowego rozsądku. Trudno jest się w odpowiednim momencie zatrzymać i zastanowić czy wciąż warto wydrapywać przeciwnikowi oczy i wgryzać się mu w tętnicę szyjną.
Ja prowadzę konwersację.
Siedzę sobie wygodnie, z kubeczkiem czegoś ciepłego i smacznego do picia i oddaję się zapomnianej sztuce rozmowy z drugim człowiekiem. Uprzejmie słucham, nie wchodzę w zdanie. Analizuję i przyswajam każde choćby najbanalniejsze zdanie. Powoli wszystko zaczyna mi sie układać w spójną całość i . . . Nadchodzi czas na starcie ostateczne.
Rozróżniam trzy typy słów.
I. Mają za zadanie subtelne podgryzanie. Lekko ukąszą, odrobinkę zaognią. Rozmówca nawet nie wie co się dzieje, niespostrzeżenie staje się ofiarą swoich własnych słów, które wracają do niego w odmienionym znaczeniu. Cudowna rozrywka przy herbatce.
II. Służą irytowaniu. Całą zabawa polega na tym aby zbudzić wrogość w naszym rozmówcy, jednocześnie nie rezygnując z roli uprzejmego słuchacza. Tutaj trzeba się wykazać sprytem, elokwencją i wyrachowaniem oraz nienagannymi manierami. Ileż przy tym jest zabawy, zwłaszcza ze szklaneczką martini z sokiem pomarańczowym.
III. Niezastąpione do powalenia choćby skały granitowej. Nie wiele z nas potrafi wznieść się na wyżyny i nie zlecieć z nich z hukiem. Ale jeśli choć raz, sięgniecie po słowa, które w drobny pył rozbiją Waszego dyskutanta-będziecie wiedziały, że tylko z lenistwa świat jeszcze nie należy do Was. Używając ich jednak trzeba pamiętać, aby nasza broń pozostała jedynie w naszych ustach. Trzeba panować nad emocjami, one nie mogą z nami wygrać. Każde, choćby najdrobniejsze słowo trzeba przemyśleć dwa razy. Czasem nawet lepiej coś przemilczeć, gdzieś zrobić pauzę, niż pozwolić dać się zagonić w kozi róg. Tutaj nie ma miejsca na błędy! A tym bardziej na szklaneczkę czegokolwiek.

Kocham konwersować! Dziękuję losowi za ludzi w moim życiu, którzy tak często
zapewniają mi tę rozrywkę. Jesteście sensem bycia kobietą. . .prawie jak błyszczyki, perfumy i koronkowa bielizna.

2 komentarze:

  1. Hej!
    Świetny tekst.Taki no ja wiem,szczery do bólu i bardzo zabawny.
    Uwielbiam słowa do IRYTOWANIA!Bez nich jestem jak bez telefonu w torebce.
    Powalania jeszcze nie opanowałam.Jak na razie wszelkie próby kończyły się - powaleniem mnie samej.Ale obiecuję,będę ćwiczyć!

    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka!
    Nom kochana!! Szalejesz coraz bardziej! Jakaś mroczna część Ciebie się tutaj ujawnniechciała bym znaleźć się w skórze tej potencjalnej rozmówczyni...Mhmmm mam nadzieję, że na mnie tych technik nie stosujesz?!
    Buźka
    Monia

    OdpowiedzUsuń