wtorek, 26 maja 2009

... o papierowych listach

Osobiście uwielbiam pisać listy.
Świat literek, które przemieniają się kolejno w wyrazy z później całe zdania wyrażające to wszystko,
co kłębi się w mojej głowie... BAJKA!
I w ten oto sposób z kilku zdań bez problemu potrafię stworzyć kolejną Trylogię. A co...myśleliście, że tylko Sienkiewicz taki wybitny był?

"(...) Szanowny panie hrabio, przepraszam za tak długi list, ale nie miałem czasu, żeby sformułować go krócej."

Johann Wolfgang Goethe (1749-1832)


Jak Wy jednak o mało świecie wiecie :p

J: Kochana M, wstrętny "outlook" tutaj w górach zatrzymuje Twoje wiadomości. Jak tylko pojawiam się we F wszystko wraca do normy i znów mogę Cię czytać. Póki co - wysyłam do Ciebie papierowy list.
Napisz proszę,czy dostałaś tę wiadomość.

M: U mnie bez problemów.Wszystko dostaję. Zmartwiłaś mnie tym blokowaniem :/ (...)
Papierowy list doszedł. Oczywiście jest lekko po przejściach,ale to już zasługa naszych urzędów pocztowych.

J: Dolatujesz! No słowo daję - DOLATUJESZ! Ale wariactwo z tym Internetem.
Cieszę się, że papierowy list doleciał. Tęsknimy za Tobą. Pisz co tam u Was.
__________________________________________________

po kilku tygodniach...

M: Czy wszystko u Was w porządku? Nie mam od Was żadnych wieści! (...)

M: Halo! Jest tam ktoś?

M: W ten weekend zadzwonię. Może zastanę kogoś w górach. Jak nie - będę atakować F, może przynajmniej A będzie w domu.
__________________________________________________

dwa miesiące później...

J: Jednak nie dolatujesz! I jeszcze się okazało, że moja poczta też jest blokowana.
Ktoś musi z tym wreszcie coś zrobić bo zwariuję.
Wysyłam papierowy list.

No proszę, a socjologowie obawiali się, że Internet i e-mail całkowicie wygryzie słowo pisane ręcznie.
Nie mieli racji.
Co prawda żyjemy z czasach lotów w kosmos, globalizacji, 4 telefonów komórkowych w przeciętnym gospodarstwie domowym, przyspieszenia do 100km/h w 10 sekund, ale...
Prawie każdego dnia możemy odczuć na własnej skórze zawodność techniki.
A to komórka rozładuje się w najmniej odpowiednim momencie, automat do wydawania numerków w urzędzie zwariuje i zamiast A315 ciągle wypluwa D02, automatyczne drzwi w autobusie dojdą do wniosku, że wcale automatycznie nie są i biegnij,przedzieraj się w gąszczu współpodróżnych do kierowcy z błagalną miną aby Cię gdzieś na poboczu jednak wysadził.

I właśnie w takie dni dochodzę do wniosku, że stare metody mają swój urok.
Choć papierowy list będzie do nas szedł czasem i 3 tygodnie (mój rekord do 8 z Bali do Niemiec później do Polski, znów do Niemiec bo rzekomo zwrot i wreszcie ponownie do Polski wprost do mojej skrzynki), na kopercie dostrzeżemy wszystkie czynniki zewnętrzne jakie na niego oddziaływały [zmęczenie osoby odpowiedzialnej za stemplowanie, brudne łapki sortera, ciasnotę w worku i wilgoć w samolocie/samochodzie/pociągu, zagięcia po bezmyślnym składaniu listu przez listonosza aby się zmieścił do skrzynki, bo tak trudno go czasem pod innym kątem wsunąć i na koniec moje ulubione...warunki atmosferyczne(!) - deszcz jest najwspanialszy, zwłaszcza jeśli pół koperty wystaje z owej skrzynki :) ] to jednak nic nie przebije tego uśmiechu na twarzy gdy wreszcie znajdzie sie w moich dłoniach.
Kocham papierowe listy i nigdy ich nie wyrzucam. Nie umiem się z nimi rozstać, choćby były jedynie trzema zdaniami na wyrwanej niedbale kartce w kratkę... one i tak mają w sobie magię.

"(...) każdy list jak gdyby przeświecał tym, co w nim jest wewnątrz, tak jak na twarzy prostego człowieka odbija się treść serca. Każdy list ma swoją twarz. Ileż razy, wziąwszy list w ręce, człowiek bez powodu, bo się nie spodziewał złych wieści, uczuwa lęk... Ręce mu drżą i zwleka z otwarciem. Ileż razy! Wtedy w liście, jak w papierowej trumnie, leżą niemal zawsze słowa takie, jak umarłe, albo w nim coś płacze czarnymi łzami, i przeciwnie! Czasem list wpada, jak trzepocący się gołąb, tuli się do rąk, pieści się, uśmiecha i niecierpliwi, jak gdyby chciał, by go prędzej otworzono, bo ma do oznajmienia niespodziane szczęście, ma wykrzyknąć promieniste słowo... Wtedy zawsze z takiego listu pada ci na serce promyczek, albo na usta pada ci jak kwiat - pocałunek."
Kornel Makuszyński

2 komentarze:

  1. Heja kochana!
    Hmmm...zamyśliłam się na dobrą chwilkę podczas czytania tej Twojej nowej noteczki...hmmm... papierowy list kiedy to ja ostatnio takowy dostałam czy napisałam...chyba całe wieki temu...ale ciii bo wyjdzie jaka to ja jestem leciwa, nic to trzeba to jakoś naprawić, póki jeszcze nie jest za późno...;)Co do układania tych literek i zdań to ja mam od jakiegoś czasu takie mini puzzle, kopiuj wklej literki l,ł,ó...oby do pensji i zmieniam tą klawiaturkę.Całusy. Monia

    OdpowiedzUsuń
  2. A może czas...wrócić do papierowych w chwilach wolnych,czyli...bardzo rzadko ;p ale zawsze to coś.Ja zacznę...
    Droga panno M,

    OdpowiedzUsuń